Jest to pierwszy z tegorocznych wyjazdów, które trwały dłużej niż jeden dzień. W pierwszych dniach kwietnia pogoda była coraz lepsza, więc trudno było usiedzieć w domu. Wyruszyłem do Gdańska na trzydniowy wyjazd nad zatokę. Wziąłem lekki rower i nie zabrałem bagażu. Region znam dosyć dobrze, ale nic to. Zawsze coś nowego i atrakcyjnego można wypatrzeć albo odświeżyć sobie wspomnienia. Nie opiszę tu zbyt wiele, a trasę przybliżą zdjęcia i linki do wcześniejszych wyjazdów. Polecam na przykład nietypowy sposób zwiedzania Gdańska: kajakiem i statkiem. Wyjazd ten był częścią wyprawy "Lądem i wodą po Trójmieście". Najpierw
ruszyłem na północ, nad morze. Najbardziej wstrząsające
wrażenie wywarł na mnie "Las Piaśnicki", miejsce zbrodni
ludobójstwa dokonanej przez hitlerowców na początku II
wojny światowej. Jest to największe, obok KL Stutthof, miejsce
kaźni ludności polskiej na Pomorzu Gdańskim w czasie II
wojny światowej. Od jesieni 1939 do wiosny 1940 roku
w lasach w pobliżu Wejherowa Niemcy zamordowali od 12 do
14 tysięcy ludzi – przedstawicieli polskiej inteligencji z
Pomorza Gdańskiego oraz Polaków, Czechów i Niemców,
przywiezionych z głębi III Rzeszy. Piaśnica bywa nazywana drugim Katyniem lub Golgotą Pomorza. Co
roku odbywają się tu w październiku, w Sanktuarium Piaśnickim, uroczystości ku czci pomordowanych. Oprócz
wstrząsających licznych grobów porozrzucanych po lesie,
porażający jest nagrobek z pluszowym misiem i inskrypcją:
„Dlaczego dzieci odeszły? Kto się będzie ze mną bawił?” Dojechałem do ujścia rzeki Piaśnicy do morza. Tu biegła do 1939 roku granica polsko – niemiecka. Wzdłuż tej granicy, przez lasy, pola i wąwozy jechałem z kolegą rowerem w roku 2014. Stąd skręciłem na wschód i znalazłem się w najbardziej wysuniętym na północ, punkcie naszego kraju - czyli na cyplu Jastrzębiej Góry - przy pomniku Gwiazda Północy. Następnie minąłem Lisi Jar, w którym w 1594 roku wylądował Król Polski Zygmunt III Waza, wracając ze Szwecji. Zwiedziłem latarnię morską w Rozewiu i dostępny obecnie, Ośrodek Przygotowań Olimpijskich im. Feliksa Stamma w Cetniewie. We Władysławowie nie pominąłem Alei Gwiazd Sportu i pobliskiego niepowtarzalnego pomnika Korona Himalajów, odsłoniętego w czerwcu 2014 roku. Jest to czternaście czerwonych skalnych płyt symbolizujących czternaście ośmiotysięczników, zdobytych przez Polaków. Kiedyś będąc w Trójmieście, zwiedziłem wszystkie wieże widokowe, położone na wzniesieniach otaczających zatokę, z których roztacza się wspaniały widok aż po Hel. Obecnie władze Trójmiasta tworzą kolejne punkty widokowe na tych wzgórzach. Innym razem zahaczyłem o Rezerwat Beka pod Rewą, nie pierwszy już raz zresztą. Trzeciego dnia przejechałem pętlę po Żuławach, po terenie płaskim jak stół, wśród wierzb i kanałów odwadniających. Nie omieszkałem oczywiście zaglądnąć do wsi Trutnowy, gdzie znajduje się najsłynniejszy w Polsce dom podcieniowy z 1720 roku. Wsparty jest na ośmiu słupach, z dekoracyjnymi mieczami tworzącymi rodzaj arkad. Ma w nim siedzibę Stowarzyszenie "Żuławy Gdańskie", a od 2008 roku mieści się tu również Muzeum Wsi Żuławskiej. Ciekawy jest też gotycki ceglany kościół parafialny pod wezwaniem świętych Apostołów Piotra i Pawła, pochodzący z 1334 roku. Wbrew pozorom, Żuławy są ciekawą krainą wartą osobnej wycieczki, na przykład Szlakiem Mennonitów przez Żuławy, który kiedyś przejechaliśmy. Poniżej jest filmik z tego wyjazdu. W telefonie komórkowym otwiera się on lepiej pod tym linkiem. Nierozerwalnie z tym regionem wiąże się wschodni obszar Zatoki Gdańskiej: Wysoczyzna Elbląska, Mierzeja Wiślana i oczywiście Zalew Wiślany. W całości przejechałem go już samotnie dawno, dawno temu. |
03 Podróże 2017 > Podróże wielodniowe >